wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 41.

*OCZAMI MAGDY*

Rano obudziło mnie szczekanie Sakury. Otworzyłam leniwie oczy i spojrzałam na drugą połówkę łóżka. Zamiast Nialla ujrzałam karteczkę. Oworzyłam ją i jeszcze zaspanymi oczami przeczytałam ' Kochanie, musiałem pójść do moich rodziców. Nie martw się o mnie, Lov ya ! Niall. xx ' uśmiechnęłam się i znów opadłam na poduszkę. Sakura jednak nie dała mi dużo czasu, bo do razu wskoczyła na łóżko i zaczęła przyjaźnie szczekać.
- No już, już wstaje - podrpałam po główce szczeniaka i podeszłam do szafy. Wybrałam jakiś stary dres, włosy spiełam w niedbałego koka i wyszłam z psem na spacer. Dziś pogoda była do bani, od rana niebo było pochmurne, zapewne zbierało się na deszcz. Założyłam kaptur na głowę i poszłam w stronę plaży. Na moje nieszczęście musiałam się potknąć i wywalić. Noga strasznie mnie szczypała. Podwinęłam nogawkę i ujżałam wielką ranę na kolanie. Wstałam i kulejąc doszłam do domu. Od kuchni czuć było smakowity zapach słynnej jajecznicy Liama. Nie myliłam się Liam robił właśnie śniadanie dla wszystkich.
- Cześć Madziu - Liam spojrzał na moją nogę od razu do mnie podszedł - Boże co się stało ?!
- Nic, po prostu wywaliłam się - chłopak lekko dotknął koło rany - Ałaaa ! Uważaj !
- Przepraszam, przepraszam - chłopak spojrzał na mnie i zmierzwił mi włosy - Czekaj tutaj pójdę po apteczkę.
- A może się obyć bez tego ? - spytałam z nadzieją.
- Chyba żartujesz !? Trzeba to opatrzeć ! - Daddy pobiegł na górę po apteczkę, a na moje nieszczęście do domu wszedł Niall.
- Cześć słoneeeczkoo CO CI SIĘ STAŁO W NOGĘ !? - spytał przerażony
- Wywaliłam się, zawsze jak Sary nie ma koło mnie to mam zły dzień - burknęłam.
- Czekaj idę po apteczkę !
- Nie trzeba już ją mam - Liam wszedł akuart z pudełkiem do kuchni. Sprawnie opatrzył mi ranę i mogłam już chodzić. Kulałam, bo kulałam, ale było lepiej.
- Dziękuję - dalam mu buziaka w policzek. Przenieśliśmy się do salonu i włączyliśmy TV, do salonu weszła zaspana Dani. Usiadła na kanapie i wtuliła się w Li.
- To co dzisiaj robimy ? - spytał się Niall
- A na co masz ochotę - stwierdziłam i uśmiechnęłam się zadziornie do chłopaka. Dobrze wiedziałam co zaproponuje, rodzice wyjechali nic nie przeszkadzało.
- Ja proponuję przejść się - stwierdziła Dani.
- O nie nie nie, ja dzisiaj już nie wychodzę - broniłam się - Ja dzisiaj zostaje cały dzień w domciu i nawet nie myślę by otwierać okna.
- Jak chcesz, a my Dan pójdziemy się przejść - oznajmij Liam.
- Ok, ale na wszelki wypadek weźcie sztormiaki ! - wszyscy popatrzyli się na mnie jak na idiotkę - Nie wiecie co to jest sztormiak ?
- Nie - powiedzieli jednocześnie.
- Sztormiak to płaszcz przeciwdeszczowy, ale grubszy - wzruszyłam ramionami. Sczerze ich nie wiedza czasami mnie zaskakuje.
- Ahaa, no dobra. My lecimy paa ! - wyszli z domu, a ja spojrzałam na Horana.
- Jesteśmy saami domu. Nie ma nikogo - szeptałam mu na ucho. Zwinnym ruchem Niall wziął mnie na ręce i pobiegł do sypialni.

*OCZAMI SARY*
Właśnie z Lou jesteśmy na Manufakturze i gramy w siatkówkę. Każdy się na nas patrzy, fanki co chwilę podchodzą i pytają o zdjęcia i autograf. Sława to sława nic nie mogłam na to poradzić.
- Saruś przerwa ja muszę się napić - chłopak podszedł do mojej torby i wziął jedną z wielu butelek. Ja natomiast nadal odbijałam piłkę. Czułam jak każdy chłopak patrzy się na mnie i nie może oderwać wzroku. Nie uważałam się za piękną, ale nie powiem byłam ładna. W końcu gorąc mnie także dopadł i poszłam usiąść obok chłopaka.
- Może zdejmiesz ten podkoszulek, na pewno Ci strasznie gorąco - stwierdził Lou.
- Nie, czuję się jak beczka - spuściłam głowę. Lou od razu złapał mnie za podbródek i musnął moje usta.
- Dla mnie jesteś piękna - uśmiechnęłam się do szatyna i w końcu postanowiłam zdjąć bluzkę. Na całe szczęście miałam na sobie górę od kostiumu - Od razu lepiej ! Chodź idziemy jeszcze pograć, a później... może pójdziemy na basen ?
- Albo pójdziemy na kąpielisko - uznałam wstając z piasku.
- Też może być - zaczeliśmy kolejną rundkę. Po godzinie zebraliśmy się do domu by się przebrać i byliśmy w drodze na kąpielisko. Droga była dość długa, samochód Lou został w Irlandii, więc musieliśmy jechać autobusem - Hahahaahah !
- Co Ci jest ? - spytałam ze zdziwieniem.
- Mam kasę, a jeżdżę komunikacją miejską - wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem aż wszyscy na nas spojrzeli.
- Czepiasz się, ja codziennie jeżdżę komunikacją i jest dobrze - powiedziałam przez śmiech. W końcu był nasz przystanek i wysiedliśmy.
- Daleko jeszcze ? - marudził szatyn.
- Za chwilę będziemy, spokojnie.
- Ale mi jest gorąco ! - nie minęła chwila, a już słyszeliśmy krzyki dzieci bawiących się nad kąpieliskiem. Lou od razu ukazał rządek zębów w swym słynnym uśmiechu. Rozłożyliśmy się blisko wody, Louis od razu pobiegł do wody, a ja położyłam się na ręczniku zaczęłam czytać książkę. Nagle Louis podszedł do mnie cały mokry i się przytulił.
- Lou będę miała mokrą książkę ! - krzyknęłam.
- No chodź do wody, proooszę - przewróciłam oczami i wstałam z koca. Weszłam do wody i od razu zanurzyłam się po głowę. Lou stał nad brzegiem i mnie wyglądał.
- I co jednak nie wchodzisz ? - spytałam gdy się wynurzyłam. Chłopak wszedł do wody i podpłynął do mnie. Bawiliśmy się jak dzieci, Ba ! nawet lepiej. Po paru godzinach w końcu wróciliśmy do domu. Plecy strasznie mnie piekły, oczywiście musiałam się spalić. - Lou mógłbys mi posmarować plecy ?
- Oczywiście - podałam szatynowi krem, a on rozprowadził mi go po plecach - Ale się zjarałaś.
- You don't say ?! - stwierdziłam sarkastycznie. Cały krem już wchłonął, a ja obróciłam się na plecy. Napotkałam usta Louisa. Całował delikatnie i subtelnie, przez moje ciało przeszedł dreszcz, a fala gorąca i podniecenia rozlała się po mnie. Gdy skończyliśmy chłopak położył się obok mnie, a ja wtuliłam się w jego umięśniony tors. - Dobranoc, kocham Cię.
- Ja Ciebie też, dobranoc - Lou ucałował mnie jeszcze w czoło i zasnęliśmy.
------
JEJKU ! Nie mogłam go wgl napisać ! ; oo
Przepraszam, że musicie tak czekać, ale na koniec opowiadania wena mi odchodzi. -.-
NIEDŁUGO 13k WYŚWIETLEŃ ! *___*
KOCHAAAM WAAS ! ♥ ~ Ells ^^

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 40.

*OCZAMI LOUISA*
Zatrzymaliśmy się pod starą kamienicą. Nie powiem, że trochę zdziwił mnie wygląd Polski. Jednak to nie jest Londyn, ale też ma pewny urok.
- Nie bój się moich rodziców, są bardzo wyluzowani – Sara uśmiechnęła się do mnie, a mi jakoś zrobiło się lepiej. Brunetka zadzwoniła dzwonkiem i już po chwili otworzyła nam dość niska kobieta. Od razu zaprosiła nas do środka i przytuliła Sarę.
- Nie martw się kochanie jakoś z tego wyjdziesz, wszystko będzie dobrze.

- Mamo o czym ty mówisz ? – mama Sary pokazała nam gazetę, na której było nasze zdjęcie jak wychodziliśmy od lekarza i wielki napis ‘ DZIEWCZYNA LOUISA TOMLINSONA W CIĄŻY ?! ‘ – Ale mamo… ja nie chce usuwać tego dziecka, pokochałam je.
- Jak to ?
- Rozumiem, że jesteś zła, ale to jest mój wybór i nie zamierzam go zmienić – dziewczyna złapała mnie za rękę i obdarzyła słodkim uśmiechem – Razem z Louisem damy sobie radę i jak najlepiej wychowamy to dziecko.
- Nie musi się pani martwić zaopiekuję się pani córką jak i małym, będą mieć jak najlepiej – kobieta popatrzyła się na mnie, w oczach miała łzy.
- Sara – mama dziewczyny w końcu się odezwała – Nigdzie nie wyjeżdżasz, zostajesz tutaj w Polsce.
- Słucham ?! Nie masz prawa mówić mi czy gdzieś się przeprowadzę czy nie, to jest moje życie i ja nim kieruję, sama tak mówiłaś, że to mój wybór i nie będziesz się wtrącać !
- Ale to jest inna sytuacja, jesteś w ciąży i potrzebujesz porad kogoś dorosłego.
- W Londynie będzie mnóstwo osób, które nam pomogą !
- Możemy pojechać do Doncaster, tam się urodziłem i mieszka tam cała moja rodzina ona nam pomoże – kobieta lekko się uśmiechnęła – Proszę pani, rozumiem pani postanowienia, ale kocham Sarę i nie wyobrażam sobie życia bez niej. Zachowałem się jak kretyn wiem o tym, ale czasu się nie cofnie i trzeba iść dalej.
- Rozumiem Cię Louisie, ale czemu Sara ? Przecież ona jest taka młoda.
- Tylko Bóg to wie – uśmiechnąłem się do mamy Sary.
- Czyli, że… będę babcią ? – pokiwałem ostrożnie głową
- Nie martw się będziemy przyjeżdżać w wakacje, na święta, będziemy dzwonić tylko proszę pozwól mi jechać.
- Ojciec będzie wściekły jak tylko się dowie – burknęła kobieta
- Dlatego się nie dowie, dopiero jak będę rodzić nie chcę by miał teraz jeszcze więcej denerwowania, a zwłaszcza po tym ostatnim zawale, przecież wiesz, że jeszcze jeden i umrze.
- Wiem słońce, wiem – w salonie zapadła cisza, dosyć niezręczna cisza – Zrobimy tak, tacie powiemy, że przyjechaliście obgadać z nami sprawę Twojego wyjazdu i nic nie mówimy o Twojej ciąży, dowie się dopiero jak zaczniesz rodzić tak ?
- Dokładnie, dziękuję mamo kocham Cię – Sara przytuliła swoją mamę.
- Ja Ciebie też kocham córcia – myślałem, że będzie gorzej. Mama Sary naprawdę jest super, ciekawe jaki jest jej tata. Z tego co mówiła mama Sary jest dosyć opiekuńczy, w końcu ma jedną jedyną córkę. W końcu mogłem rozejrzeć się po mieszkaniu. Było bardzo skromne, mały salonik ledwo mieścił całkiem sporą kanapę i telewizor, kuchnia była otwarta na salon także była bardzo mała.
- Louieh chodź pomożesz mi się spakować – Sara wzięła mnie za rękę i poszliśmy do jej pokoju. Od razu rzucił mi się w oczy wielki plakat naszego zespołu wiszący nad łóżkiem – Może to nie jest jakaś tam wielka chata jak Twoja, ale jest bardzo przytulnie.
- Jest pięknie – musnąłem lekko usta dziewczyny – Myślałem, że będzie gorzej.
- Z moją mamą nie, ale z ojcem będzie gorzej. Jest strasznie opiekuńczy.
- Na pewno – zaczęliśmy pakować rzeczy i po jakiejś godzinie wszystko było spakowane – Może wybierzemy się na jakiś spacer pokarzesz mi swoje miasto.
- Z wielką chęcią – wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się w centrum miasta – Chodź pokażę Ci Manufakturę, jest nieziemska.
- Pewnie muszę założyć kaptur – nałożyłem na głowę kaptur i złapałem dziewczynę za rękę.
- Sara ?! – odwróciliśmy się i zobaczyliśmy trójkę dziewczyn – Dziewczyno jak ja Cię dawno nie widziałam.
- Ula ! Jak miło Cię widzieć, nie wyjechałaś nigdzie na wakacje ?
- Nie, rodzice chcieli bym pojechała z nimi na Mazury, ale wolałam zostać – jedna z dziewczyn spojrzała na mnie, uśmiechnąłem się do niej lekko.
- Sara kto to jest ?
- To jest mój chłopak, poznałam go w Irlandii.
- Aha. Ty nadal wariujesz na punkcie One Direction ?
- Hmm… Kochanie zdejmij kaptur, pewnie Ci gorąco – dokładnie wiedziałem po co zdjąłem nakrycie głowy i uśmiechnąłem się do grupki. Cała trójka stanęła jak wryta i patrzyła się raz na mnie, raz na Sarę – Dziewczyny to jest Louis Tomlinson z One Direction.
- Heeeej – powiedziała nieśmiało Ula.
- Siema – objąłem Sarę w tali.
- Sorry dziewczyny, ale śpieszymy się, to paa – pomachaliśmy nadal oniemiałym dziewczynom i poszliśmy do Man… coś tam – No to proszę to jest jedno z naszych centrum handlowych.
- Jakie to jest wielke ! – szedłem przed siebie i rozglądałem się patrząc na wszystko z fascynacją. Nie mogłem oderwać wzroku od tych wszystkich letnich ozdób, to było coś niesamowitego ! Była także sztuczna plaża zrobiona na placu !
- I jak Ci się podoba ? Jak będziesz chciał to jutro możemy tutaj też przyjść i pograć w siatkówkę.
- Oczywiście – zobaczyłem, że Sara zadrżała pod wpływem wieczornego wiatru, zdjąłem bluzę i położyłem ją na jej delikatnych ramiona. Nagle usłyszeliśmy piski i krzyki dziewczyn, biegły w naszą stronę – Sara tym razem ty kierujesz.

- Spoko znam dobry skrót do mnie do domu – pobiegliśmy szybko przez jakieś uliczki znaleźliśmy się pod domem brunetki – Nigdy więcej.
- Oj tam, nie przesadzaj – powiedziałem z uśmiechem gdy wchodziliśmy do jej domu.
- Tylko jakoś mi tak… znowu słabo się robi. Lou pomożesz mi dojść do łóżka ? – dziewczyna wsparła się na moim ramieniu i chwilę później leżała na łóżku – Poczekaj chwilkę zaraz mi przejdzie.
- To ja pójdę się umyć, gdzie jest łazienka ?
- Naprzeciwko mojego pokoju – poszedłem wziąć jakiś szybki prysznic, gdy wróciłem Sary nie było w pokoju. Położyłem się na jej łóżku i grzecznie na nią czekałem, w końcu przyszła – Poszłam się umyć w łazience rodziców.
- Już myślałem, że gdzieś uciekłaś – powiedziałem z zadziornym uśmieszkiem.
- Głuptas, nigdzie nie mam zamiaru się wybierać – dziewczyna przykryła nas kołdrą i wtuliła się we mnie. Od razu zasnęliśmy.
-----
Jestem BEZTALENCIEM ! Serio, nie umiem pisać. -.-

Chcę wam powiedzieć, że... zbliża się koniec opowiadania. ; cc
Wiem mi tez jest bardzo smutno, ale cos się zaczyna i w końcu musi sie skończyć ♥
Dziękuję wszystkim ♥ ~ Ells ^^

The Versatile Blogger

The Versatile Blogger
Każdy nominowany powinien:
- podziękować nominującemu na jego blogu
- ujawnić 7 faktów o sobie
- pokazać nagrodę The Versatile
Blogger na swoim blogu
- nominować 10 blogów, które
Twoim zdaniem na to zasługują
- poinformować o tym fakcie autora
nominowanego bloga.

Bardzo dziękuję za nominację: Amanda Emma Wilson, Ronnie, b-bitcheslovecake-e, pysia_aaw

7 faktów o Ells ^^ :
1. Mam na imię Magda
2. 14 kwietnia skończę 16 lat
3. Od 5 lat jeżdżę konno
4. Każdy mi mówi, że pięknie śpiewam i powinnam pójść do Mam Talent lub X-Factor
5. Uwielbiam fotografię
6. Naturalnie mam blond włosy, ale farbuję na ciemny
7. Piszę opowiadania, ponieważ uważam, że mam dryg do tego :D

Blogi, które nominuję:

1. http://fuckmeniall.blogspot.com/
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.

-------
Jejku ! Chciałabym podziękować WSZYSTKIM za to, że przez ten cały czas jesteście ze mną, wspieracie mnie, czekacie na nowe rozdziały to jest... nawet nie wiem jak to opisać ! Jesteście WSPANIALI, KOCHANI i wgl co najlepsze ♥ MASSIVE THANK U, LOVE YA ALL ! ♥ ~ Ells ^^

poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 39.

*OCZAMI SARY*

Bardzo denerwuję się przed tą wizytą, więc zatrzymaliśmy się z Lou pod sklepem i kupiłam sobie Marsa.
- Louis… - chłopak na mnie spojrzał, a ja wbiłam wzrok w ziemię
- Ey, co jest ? – szatyn do mnie podszedł i ujął mój podbródek zmuszając mnie bym na niego spojrzała
- Boję się tej wizyty – odparłam ze łzami w oczach – Boję się, że lekarz powie, że coś jest nie tak.
- Mała, poradzimy sobie, pamiętaj zawsze będę przy Tobie – stykaliśmy się czołami, a ja splotłam nasze ręce
- Z Tobą to ja mogę nawet góry przenosić – spojrzałam na zegarek – O Matko 9:55 chodź – wybiegłam ze sklepu i wybiegłam na ulicę, nagle jakieś auto zatrzymało się zaraz przede mną.
- Uważaj jak chodzisz gówniaro !
- Ale niech się pan nie bulwersuje, to pan jechał za szybko. – przeszłam na drugą stronę, a Louis mnie dogonił
- Zwariowałaś ?!
- Nie moja wina, że palant nie umie jeździć i nie zna znaków drogowych, a teraz chodź – weszliśmy do kliniki od razu poczułam ten zapach sterylności – Dzien Dobry my do doktor May.
- To piętro pokój 5, akurat nikogo nie ma. Mogą państwo wejść – zapukałam lekko w ciemno drewniane drzwi i usłyszałam ciche ‘ Proszę ‘
- Dzień Dobry, jak się nazywasz ?
- Sara Serushka – kobieta pogrzebała w jakimś stosie kart i wyciągnęła moją
- Muszę jeszcze wypełnić formalności, proszę podaj mi swój dokładny adres.
- Polska,  Zgierska 15 Łódź – kobieta spojrzała na mnie podejrzliwie i kontynuowała wpisywanie
- Imiona rodziców.
- Ludwik i Marta – złapałam Louisa za rękę, wtedy lekarka spojrzała się na mojego ukochanego – To mój chłopak Louis
- Mhmm… Dobrze co Cię tutaj sprowadza ?
- Jestem w drugim tygodniu ciąży
- I dopiero przychodzisz ?! Migiem rozbieraj się od pasa w dół i siadaj na fotelu. – zrobiłam to co lekarka kazała i po paru minutach byłam wolna. – Dam Ci skierowanie na USG, które musisz zrobić dzisiaj teraz.
- Dobrze, ale z dzieckiem jest wszystko dobrze ? –s pytałam z nadzieją
- To stwierdzi badanie, a teraz zmykajcie – szybko wyszliśmy z gabinetu i skierowaliśmy się do recepcji by dać ten świstek.
- My mamy się zgłosić na USG – powiedziałam, kobieta pokazała nam drzwi i weszliśmy do gabinetu. Przy biurku siedział jakiś facet koło 60. – Dzień Dobry
- Proszę się położyć i podwinąć bluzkę – Lou cały czas trzymał mnie za rękę i głaskał po głowie. Lekarz nasmarował mnie jakimś żelem i jeździł sondą po brzuchu. Badanie trwało z 5 minut. – Na razie jest to początkowe stadium ciąży, więc o jakiś poważniejszych wadach dowiemy się później. Następna wizyta dopiero za 4 miesiące.

- Ale… my we wrześniu wracamy do Londynu – wtrącił się Louis
- No to pójdziecie w Londynie, nie ważne gdzie. Ważne byście na pewno poszli. – doktor uśmiechnął się do nas dał nam zdjęcia i oddelegował do domu. W samochodzie uważnie przyjrzałam się zdjęciom.
- Lou spójrz – poklepałam chłopaka po ramieniu – Jest takie malutkie, a jednocześnie takie duże.
- Nasze maleństwo – spojrzałam w oczy Louisa, widać było w nim szczęście. Na sam widok robiło mi się ciepło w sercu – To teraz szykujemy się do Polski.

- Chciałeś pojechać do Narnii to będziesz w Narnii – zaśmialiśmy się oboje i wróciliśmy do domu. Magda od razu mnie ‘ zaatakowała ‘
- Masz jakieś zdjęcia albo coś ?! – do przyjaciółki dobiegła jeszcze Dani i obydwie zaczęły mnie męczyć – No pokaż na pewno coś masz, prooooosimy.
- No dooobra - wyjęłam z torby zdjęcia i pokazałam dziewczynom.
- Jakie to jest… MALUTKIE ! – krzyknęła Magda – I w ogóle takie kuci kuci.

- To ja nie dam wam dojść do tego dziecka jak już przyjdzie na świat – stwierdziłam z przerażeniem.
- Ale małpa z Ciebie ! Nawet matce chrzestnej nie dasz ?!
- A kto Ci powiedział, że ty nią będziesz ? – spytałam z cwaniackim uśmieszkiem Magdę.
- No przecież… ustaliłyśmy tak
- Wiem wiem, przecież żartuje – razem z Magdą przytuliłyśmy się

- Ey ja też chcę – podbiegł do nas Niall, później Lou, Harry (który o dziwo został w domu) Liam i Zayn – Dan chodź do nas !
- Dokładnie, jesteś częścią rodziny musisz zrobić z nami grupowego miśka – dziewczyna uśmiechnęła się i podbiegła do naszej grupy wtulając się.
- Koniec, bo się udusimy. Sara musimy iść spakować parę rzeczy – poszliśmy na górę i spakowaliśmy piżamy, jakieś rzeczy do przebrania, kosmetyki i takie inne. Nagle Lou przerwał pakowanie i usiadł na łóżku chowając twarz w dłonie.

- Louieh co się stało ? – uklękłam przed nim i załapałam za ręce.
- Boję się, że Twoi rodzicie będą mieć do mnie żal o to wszystko – przytuliłam chłopaka z całych sił.
- Lou ja też się boję, ale przejdziemy przez to, to był mój wybór. Jeśli rodzicie tego nie zaakceptują to oznacza, że nie traktują mnie poważnie i moich wyborów – ujęłam chłopaka za policzki – Nie zamierzam zmieniać zdania i nie usunę tego dziecka, pokochałam je i Ciebie też kocham.
- Ja Ciebie też kocham i nasze maleństwo – dokończyliśmy pakowanie i zeszliśmy na dół pożegnać się jeszcze z resztą. W końcu przyszedł czas by pojechać na lotnisko. Odwieźli nas Niall z Magdą.
- Pamiętaj, jak by działo się coś poważnego to dzwoń, nie ważne czy zadzwonisz o 3 nad ranem czy o 15 zawsze odbiorę – powiedziała Magda i mnie przytuliła – Kocham Cię siostrzyczko.
- Ja Ciebie też – odpowiedziałam i jeszcze bardziej wtuliłam się w przyjaciółkę – To… do zobaczenia, bo na pewno tutaj wrócę.
- Pa, trzymajcie się – pomachałam jeszcze parze i poszliśmy na odprawę. Po parunastu minutach siedzieliśmy już w samolocie lecącym do mojego rodzinnego kraju.
------
Nooo to w końcu napisałam ten rozdział. Jakieś masło maślane mi wyszło. -.-

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)Chciałabym bardzo wam podziękować za wszystkie komentarze, naprawdę są bardzo motywujące. Chociaż czasami nie piszę przez dłuższy czas to i tak uwielbiam je czytać i nowe pomysły wpadają mi do głowy. ♥ Ahh... ponad 10.000 wyświetleń, jesteście wspaniali ! I to nie mówię tylko o polskich czytelnikach, którzy przeważają, ale i także z innych krajów, np. USA, Wielka Brytnia, Norwegia, Niemcy etc. Nawet jesli nie rozumiecie co piszę :D LOVE YA ALL ! ♥
Nie zapominajcie, o moim drugim opowiadaniu :
One Dream, One Band, One...
Może nie ma takiej ' sławy ' jak to opowiadanie, ale także jest tego warte ♥ ~ Ells ^^
 

środa, 6 lutego 2013

Przeerwa.

Powiadamiam, że kolejny rozdział pojawi się jakoś... w przyszłym tygodniu. Na razie nie mam poomysłu na dokończenie rozdziału i taka kicha. ; c

Ale dla zabicia czasu zapraszam na : http://one-dream-one-band-three-friends.blogspot.com/ --> razem z dziewczynami liczymy na wsparcie w postaci komentarzy, bardzo nas motywują i mamy wielkiego banana na ryjkach ♥

Chciałabym także zaprosić na blogi moich koleżanek:
http://yolo-by-ronniee.blogspot.com/
Bardzo fajny blog, ja osobiście go czytam i jest wspaniały. Ronnie pisze o pielęgnacji siebie, swojego ciała i tych innych :D Dopiero zaczęła, więc mam nadzieję, że będziecie kochane (jak zwykle) i wpadniecie ♥

http://blackwindowdouble.blogspot.com/
Dziewczyny piszą imaginy o 1D ; 3 Mają talent, więc także mam nadzieję, że wpadniecie ♥

wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział 38.

*OCZAMI MAGDY*

- Nie ma opcji, by on tutaj został ! – prychnęłam i wlepiłam wzrok w okno

- Boże Magda, ale ty jesteś nie znośna ! Przecież przeprosił, przyznał się, że źle zrobił ! – Harry załamał ręce.
- Ja nie znośna ?! Przepraszam bardzo, że bronię swoją przyjaciółkę ! – wstałam z łóżka i przyjęłam pozycję obronną. – Nawet jeśli bym się zgodziła by został, to jest moja mama z Tomkiem. Już na was mieszkających tutaj nie była zachwycona.
- Świetnie ! Jak chcesz, możemy wrócić do Nialla !
- Harry uspokój się i ty Magda też się ogarnij, bo kłótnia do niczego nie prowadzi – w końcu odezwał się Niall – Kiedy Twoi rodzice wyjeżdżają ?
- Jutro wieczorem, Sara z Louisem lecą z nimi, przecież. – wzruszyłam ramionami i podeszłam do torby by wziąć papierosa.
- Co ty robisz ? – spytał zdziwiony Harold
- Odpalam fajkę, nie widać ?

- Od kiedy ty palisz ?
- Od dawna, ale to nie jest teraz ważne – powiedziałam jednocześnie wypuszczając dym z ust – Niech zostanie na razie na tydzień, a później jak będzie grzeczny to zostanie.
- Dziękuję – Harry wyszedł z pokoju, a ja zaciągnęłam się papierosem.
- Wiesz, że Cię kocham – powiedział Niall obejmując mnie w talii
- No wiem wiem, ja Ciebie też – musnęłam lekko usta chłopaka.
- Ja też Ci dziękuję, że pozwoliłaś Malikowi zostać – żarłok się do mnie uśmiechnął, a ja odpowiedziałam mu tym samym.
- Nie ma sprawy kocie, chodź już na dół – wyrzuciłam odgaszonego już papierosa i poszłam za chłopakiem na dół – Harry Ci już pewnie wszystko wyjaśnił ? – spojrzałam na Zayna
- Tak, dziękuję – posłałam chłopakowi lekki uśmiech, szczerze nie pasowało mi to, że Malik tutaj zostaje, ale robię to dla chłopaków, są razem z nim w zespole i to ich przyjaciel, więc muszę się jakoś przemęczyć.
- Nie wiem jak wy, ale my z Lou idziemy spać – Sara wstała z kanapy i od razu usiadła, a raczej wpadła w ręce Louisa
- Sara co się dzieje ? – chłopak odgarnął jej włosy z twarzy – Niech ktoś przyniesie wody ! – Zayn szybko pobiegł po szklankę z wodą i podał Sarze
- Louieh, bardzo chce mi się spać. Ja… ja się chwilę zdrzemną ok ? – dziewczyna powoli już zamykała oczy, ale nie pozwoliłam jej.
- Nie może zamknąć oczu, bo zemdleje. Ja idę po mamę – szybkim krokiem poszłam na górę i weszłam do pokoju rodzicielki – Mamo coś się dzieje z Sarą ! – po dordze na dół opowiedziałam jej o sytuacji na lotnisku. Moja mama podeszła do mojej przyjaciółki i przyłożyła jej dłoń do czoła.
- Niall jak możesz zadzwoń po lekarza, by przyjechał – skierowała się do mojego chłopaka – Powiedz, że ma wysoką gorączkę i omdlenia, Louis zanieś ją do pokoju, Magda nalej do jakiejś dużej butelki wody i przynieś razem z jakąś szklankę, a reszta niech już pójdzie do pokoji. – Wszyscy posłuchali się mojej mamy i grzecznie zrobili to co kazała.
- Lekarz będzie za 20 min – akurat wszedł Niall
- Dobrze, a właśnie Niall weź jakiś ręcznik malutki lub szmatkę i zmocz – blondyn szybko wykonał polecenie i podał ręcznik, kobieta zwinnie go złożyła i położyła na czole dziewczyny. Ciągle siedziałam przy przyjaciółce i czułam lzy narastające w moich oczach.
- Sara będzie dobrze, za chwile będzie lekarz i wszystko się ułoży. – Tak jak mówiłam chwilę później przyszedł lekarz, w pokoju został tylko Louis.

 
*OOCZAMI LOUISA*
Kurczowo trzymałem Sarę za rękę, tak bardzo się o nią bałem.

- Opowiedz mi chłopcze co się dokładnie stało – powiedział starszy mężczyzna siadając na krześle. Odchrząknąłem i zacząłem mówić.
- Dzisiaj rano gdy Sara razem z Magdą – jej przyjaciółką  pojechały po Danielle, to Sara źle się poczuła, ale nie wiem dokładnie co się stało, bo mnie przy niej wtedy nie było. Teraz jakoś 30 minut temu była cała roześmiana i zakomunikowała, że my idziemy spać, więc wstała i od razu wleciała w moje ramiona półprzytomna, dostała gorączki i jak na razie jej stan się nie poprawia. – mężczyzna patrzył na mnie z uwagą – A i jeszcze Sara jest w 2 tygodniu ciąży.
- Dobrze, byliście już u ginekologa ?
- Nie, jutro idziemy.
- A gdy dziewczyna była już w ciąży uprawialiście sex ? – spaliłem buraka i pokiwałem głową twierdząco – No to wszystko jasne, dziewczyna nie dostała środków antykoncepcyjnych, jak jutro pójdziecie do specjalisty powinien przepisać jakieś i będzie dobrze.
- Na pewno ? Nie umrze, a ni nic ? – lekarz się tylko roześmiał
- Nie, nie umrze. – uśmiechnąłem się
- Dziękuję, ile płacę ?
- O niee nic pan nie płaci, ale gdyby pan dał autograf dla mojej córki, bardzo uwielbia pański zespół – z chęcią podpisałem kartkę i znów podziękowałem lekarzowi – Dobranoc – mężczyzna wyszedł, a ja nadal nie odstępowałem łóżka na krok, siedziałem i czekałem aż Sara się obudzi aż zasnąłem. Obudził mnie czyjś cichy śmiech i dłoń na moim policzku, momentalnie otworzyłem oczy. Zobaczyłem uśmiechającą się od ucha do ucha Sarę, od razu wstałem i przytuliłem ją z całych sił.
- Nie wiesz jak ja się o Ciebie martwiłem – spojrzałem w jej brązowe oczy i i uśmiechnąłem się beztrosko
- Misiek, nie trzeba było, dzisiaj idziemy już do ginekologa, właśnie która godzina ?
- Punkt 9, mamy jeszcze godzinę. – ująłem dłoń dziewczyny i ucałowałem wewnętrzną stronę – Nie wiesz jak bardzo Cię kocham.
- Ja Ciebie tez bardzo mocno kocham – Sara wstała i złapała mnie za policzki muskając moje usta, po całym ciele przeszedł mnie dreszcz podniecenia – Zbierajmy się, zanim dojedziemy to troszkę minie.
- Przecież mamy godzinę, co ty chcesz robić pod tą kliniką ?! – Sara zaśmiała się
- Chcę iść do sklepu, mam ochotę na Marsa – brunetka zniknęła w drzwiach łazienki znajdującej się naprzeciwko pokoju – No ja już jestem gotowa, teraz ty szybciutko i lecimy zanim się ktoś obudzi.
- No dobrze, dobrze. – wziąłem jako takie ubrania i poszedłem tak jak Sara do łazienki. Po toalecie cichutko zeszliśmy i kierowaliśmy się do wyjścia.
- A wy gdzie ? – spojrzałem w stronę salonu, na kanapie leżał Zayn
- Do lekarza, a ty gdzie ?
- Do krainy snów, dobranoc – wywróciłem tylko oczami i wyszedłem za Sarą do samochodu.