piątek, 4 stycznia 2013

Rozdział 24.

*OCZAMI SARY*
Obudziłam się dzisiaj z zawrotami głowy, od razu pobiegłam do łazienki i puściłam pawia. Poczułam jak ktoś odgarnia mi włosy z twarzy, nade mną pochylał się Louis.
- Daj papier – powiedziałam słabym głosem, chłopak wykonał moją prośbę – Musiało mi coś zaszkodzić.

- Na pewno – Lou przytulił mnie, a ja zaciągnęłam się słodkim zapachem jego skóry.
- Dobra, umyję zęby, bo mi niesmacznie – szatyn wyszedł z łazienki,  a ja wzięłam prysznic, umyłam zęby i zeszłam na dół. Otworzyłam lodówkę była pełna, więc wyjęłam masło czosnkowe, twarożek i dżem, zrobiłam sobie kanapki i usiadałam w salonie.
- Znowu będziesz wymiotować misiek – Louis pocałował mnie w czubek głowy i usiadł obok mnie.

- Ale nie mam na nic innego ochoty ! – nagle mnie olśniło – A może ja… hahahaha, niee to jest niemożliwe.
- A o czym pomyślałaś ?

- No bo mam ochotę na dziwne rzeczy, rano miałam mdłości to może… może jestem w ciąży – mój humor od razu się popsuł, moje przypuszczania na ten temat, stawały się co raz bardziej realistyczne – Nawet, czuję się taka ociężała, czekaj pójdę się zważyć – pobiegłam szybko do łazienki, zważyłam się i moje życie powoli zaczynało się sypać. Poszłam do pokoju Magdy, jak zwykle razem z Niallem lecieli sobie w ślinkę.
- Magda, muszę z Toba pogadać.
- Czy my chociaż raz możemy mieć poranek spędzony bez przeszkadzania ?! – Horan załamał ręce, a Magda zeszła z blondyna. Wziełam ją za rękę i poszłyśmy do łazienki, by nikt nam nie przeszkadzał.
- Więc co się dzieje ? – oczy zaszły mi łzami, a Magda szybko mnie przytuliła – Sara, co się do jasnej cholery stało ?!
- Przytyłam 5 kilo – spojrzałam na dziewczynę, nie była zdziwiona tym faktem, więc kontynuowałam – Dzisiaj rano miałam mdłości, mam ochotę na czekoladę, albo jakieś niestworzone potrawy – oczy Magdy robiły się co raz szersze
- Czekaj idę się ubrac i idziemy do apteki – Magda wypadła z łazienki ubrała się i poszłyśmy do apteki.

- Proszę dwa testy ciążowe – powiedziałam podchodząc do kasy
- Nie jesteś przypadkiem za młoda ? – sprzedawczyni popatrzyła się na mnie z miną ‘ Tania szmata ‘
- Nie twój interes stara prukwo – oburzona kobieta podała mi dwa średniej wielkości pudełeczka. Będąc w domu wbiegłyśmy do łazienki i zamknęłyśmy się w niej. Po paru minutach test był gotowy.
- Ty go zobacz – podałam Magdzie test i zakryłam oczy – I jak ?
- Dwie kreski – mój świat legł w gruzach, zsunęłam się z wanny i złapałam za brzuch. Z jednej strony cieszyłam się, zawsze chciałam mieć dzieci, a zwłaszcza, że to dziecko Louisa. Z drugiej natomiast byłam wściekła na samą siebie, jak mogłam być tak nieostrożna !?
- To… to… to nie możliwe ! To nie może być prawda ! Zrobię jeszcze jeden – kolejny test także wyszedł pozytywny – rozryczałam się jak dziecko – Co Louis powie ?! A najważniejsze co rodzice powiedzą, przecież oni mnie znienawidzą, będę dla nich zwykłą dziwką, tanią szmatą spod latarni !
- Nie martw się, jakoś to będzie.
- Nic już nie ma sensu ! On mnie zostawi, wyrzuci jak śmiecia.

- Nie mów tak ! Jak to zrobi to osobiście kopne go z pół obrotu i jak mu obiecałam wsadzę świerk w dupę. Chcesz bym mu powiedziała ?
- Nie sama to zrobię – wzięłam do ręki testy i wyszłam szybkim krokiem z łazienki. Louis siedział w salonie i oglądał telewizję. Rzuciłam mu na kolana testy.

- Co to… O kurwa ! – gwałtownie podniósł głowę na mnie.
- Jeśli… jeśli nie będziesz chciał tego dziecka, spoko droga wolna, bo nie zamierzam go usuwać. Jeśli będziesz chciał mnie zostawić, proszę bardzo ! Ale to tylko będzie świadczyć o tym jaki jesteś niedojrzały. – starałam się zachować kamienną twarz, ale łzy nadal leciały mi po policzkach.
- Ja… nie wiem co powiedzieć.
- Tak myślałam – pobiegłam do pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko chowając głowę w poduszkę. Nagle poczułam czyjąś rękę głaszczącą mnie po plecach. Myślałam, że to Magdy, ale zaraz później usłyszałam melodyjny głos Louisa
-
Hands are silent
Voice is numb
Try to scream out my lungs
But it makes this harder
And the tears stream down my face… –
podniosłam głowę znad poduszki i wtuliłam się w chłopaka – Czemu uważasz, że jestem taki bez serca. Nie zostawię Cię, przejdziemy przez to razem. Kocham Cię, kocham was i nie wiadomo co by się działo będę przy tobie – Lou ujął mnie za policzki i wpił się w moje usta.
- Dziękuję, ja Ciebie też kocham – szatyn dotknął mojego brzucha
- Już wiadomo, że będzie zdrowo powalone. Po takiej mamie i ojcu, to uhuhu nie damy sobie z nim rady ! – oboje wybuchneliśmy śmiechem
- Louieh, trzeba będzie powiedzieć moim rodzicom, bo tak czy siak się dowiedzą, choćby z gazet
- Wiem, mam pomysł ! Polecimy do twoich rodziców i powiemy im osobiście.

- Boję się, że mnie znienawidzą i nie pozwolą z Tobą zamieszkać.
- Maleńka, damy radę. Jak by coś to uciekniesz.

- Debil – klepnęłam go w ramię i wtuliłam w jego tors.
- Taki jak ty maleńka. – Nagle do pokoju wpadła spanikowana Magda i Niall.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz